Nie, to chyba jakaś
paranoja. Jak dostałam te cholerny list? Kim jest ten człowiek? Myślałam, że
zaraz się popłaczę. Wstałam i chwiejnym krokiem dotarłam do drzwi i pokoju
trenera. Oznajmiłam mu, że wychodzę.
-Zaraz mama po Ciebie przyjdzie. To nieodpowiedzialne, żebym
Cię wypuścił. Sama rozumiesz.- odpowiedział mi i zanurzył nos w stosie
papierów. Karty na obóz, raporty i te sprawy.
-Ale trenerze, ja muszę…- wyjąkałam i ugięły się pode mną
kolana. Za oknem stał mężczyzna, mający około czterdziestu lat. Machał. Patrzył
się na mnie i machał z uśmiechem.
-Marta, co się dzieje?- zapytał trener i szybko podszedł,
żeby mnie przytrzymać. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Gdy tylko je
otworzyłam, człowieka zza okna już nie było. Na całe szczęście.
-Nic.. Poczekam na mamę. – powiedziałam z rozkojarzonym
wzrokiem i usiadłam na krzesło. Czułam się strasznie, jeszcze ten człowiek.
Może to był po prostu jakiś znajomy, a w stresie go nie rozpoznałam? Jeszcze
nigdy się tak bardzo nie bałam. Każda komórka mojego ciała krzyczała, że to, co
się dzieje to jedna wielka patologia.
Trzęsłam się
niemiłosiernie, nie wiedziałam, co mam zrobić z rękoma. Było mi tak strasznie
źle… Chciałam uciec, zaszyć się gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie… Ale nie
byłam w stanie wstać. Nogi miałam jak z waty. Byłam blada jak ściana, a gdy
tylko moja mama przyszła zaprowadzili mnie do taksówki. Wszędzie widziałam tego
faceta. Zaczyna mi odbijać.
-Martuś, co się stało?- zapytała mama, gdy wysiadłyśmy z
auta. Trzymała mnie za ramię, jakbym miała się zaraz przewrócić. Czułam, jak
jej paznokcie wbijają mi się w ramię.
-Źle spałam, musiałam zasłabnąć.- odpowiedziałam i
uśmiechnęłam się lekko, na tyle, ile mogłam. Nie miałam zamiaru jej mówić o
tajemniczej wiadomości, o sprzeczce z Robertem. A to dziwne, bo zwykle mówię
jej o wszystkim. Ten facet… Napisał mi, że jak coś komuś powiem to ktoś zginie.
Kłamał, musiał.
Sprawdziłam kieszeń
w poszukiwaniu liściku. Niestety, on nadal tam był. A ja w głowie widziałam jak
mi macha i macha… Przestań, wyrzuć to z głowy! Sama siebie ranię.
Ku mojemu zdziwieniu
na kanapie siedział Robert, bawił się z Kacperkiem.
-Co tu robisz?- zapytałam, siadając obok.
-Twoja mama zadzwoniła, że się źle poczułaś, to
przyjechałem.- odpowiedział i objął mnie.- Lepiej Ci już?
-Tak, trochę. Nie mogłam spać.- wyjaśniłam, opierając się o
jego klatkę. On się lekko wzdrygnął. Ciekawe dlaczego? Przeczuwałam, że mi nie
powie, ale nie zamierzałam nie spytać.- Powiedz, co się dzieje.
-Już Ci mówiłem, że nie masz o co się martwić.
-Znowu mi to robisz, co?- zapytałam z wyrzutem, kryjąc łzy.
Jeśli robił to, o czym myślałam to mógł wyjść i nie wracać. Nienawidzę tej
tajemnicy. Zwłaszcza ze strony osób, których kocham.
-Kochanie, nie. Idź się położyć.- polecił Robert, a ja
posłusznie wykonałam jego prośbę. Czułam, że właśnie tego potrzebuję. Otulił
mnie kocem i dał mi buziaka. Usłyszałam jak żegna się z moją mamą i bratem,
trzask drzwi i… zasnęłam.
***
Uh, nie lubię robić takich przerw na blogu. Na dniach postaram się Wam dodać posta o snach. Wczoraj przespałam cały dzień, a podczas tego miałam kilka dosyć dziwnych snów. Zaciekawiło mnie 'JAK'?
Skąd tak naprawdę biorą się sny, co na mnie wpływa? Jak działa nasz mózg podczas poszczególnych faz?
Też jesteście ciekawi? Czekajcie! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz