Mjuzik.

sobota, 19 kwietnia 2014

#27. Opowiadanie, end.


Siedzę teraz pośród białych ścian. Jestem zagubiona, nie staram się już szukać zbawczej drogi. Miałam kochającego chłopaka, przyjaciół, którzy byli w stanie oddać za mnie życie, sport, któremu oddawałam się całym sercem. A teraz..? Jestem sama. Przepraszam, mam ‘najlepszego Przyjaciela’, który jest przy mnie zawsze. 
   Minął rok od tamtych wydarzeń. Mam urodziny. Jedynym prezentem jaki dostałam to napis ,,Wszystkiego najlepszego, kochana’’ na moim prawym przedramieniu. Trochę boli, ale da się przyzwyczaić. Dostałam go od Niego, dlatego jest taki wyjątkowy.
   Boję się zasnąć, nie chcę go już widywać. Mam dosyć, chcę mieć normalne życie. Urodziła mi się córeczka. Ma trzy miesiące. Szkoda, że jest martwa. Pewnie byłaby śliczna.
   Nie myślałam, że śmierć może być wybawieniem.
   Chcę umrzeć. Marzę, by umrzeć.

   Czym są marzenia? Czymś nieosiągalnym. Teraz to wiem. 

***

No, i koniec. Podzieliłam to na tyle części, a przyjaciółka jak się dorwała to o północy przeczytała całość. :) Potem ja próbuję zasnąć i słyszę jej głos: 'Ej, ja teraz o tym będę myśleć.' A ja się śmieję. XD 
Moja chora wyobraźnia nie zna granic, ale co, prosiła to dostała. Mówią, że jestem psycholem teraz. ;c (pozdrawiam Sopla, większego psychola) 
Mam już kilka pomysłów na przyszłe notki, więc czekajcie z niecierpliwością.

Teraz, z okazji Świąt Wielkanocnych chcę Wam życzyć zdrowia, szczęścia, radości, powodzenia w życiu, sukcesów i motywacji do osiągania wyznaczanych przez siebie celów.
Pamiętajcie, kim jesteście, nie zmieniajcie się! :)

Zdrowych, pogodnych, rodzinnych, Piesełowatych. <3

czwartek, 17 kwietnia 2014

#26. Opowiadanie, część 7.



 Odszedł. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Tylko jedno małe okno. Wstałam, może będę miała głupie szczęście i ktoś akurat będzie tędy przechodził. Ku mojemu zaskoczeniu w oknie pojawił się mężczyzna. Właściwie margines społeczny. Szukał pewnie czegoś, co mógłby sprzedać. Błagalnie podniosłam na niego wzrok, a on… odszedł. Moja jedyna nadzieja na ratunek zniknęła.
   Po chwili menel wrócił z kłodą i wyważył okno. Miałam ochotę krzyczeć ze szczęścia, ale knebel w ustach, solidnie mi to uniemożliwiał. Człowiek wyciągnął mnie, zerwał taśmę i położył na ziemi.
-Szybko, uciekajmy!- pisnęłam. Mężczyzna nie reagował. Uśmiechnął się, a ja widziałam tylko jego dwa zęby i poczułam śmierdzący oddech.
-Uratowałem Cię. Chcę coś w zamian.- powiedział i założył ręce na piersi.
-Mam pieniądze, ubrania, dam panu wszystko, tylko uciekajmy!
-Daj mi siebie.- odpowiedział, a mnie aż zemdliło. Myślałam, że zwymiotuję. Mam oddać swoje ciało? Na dworze? Obcemu, śmierdzącemu człowiekowi?- Chyba, że wolisz zginąć.
-Nie zrobię tego! Chyba Cię powaliło!- krzyknęłam ze złością, ale przypomniało mi się, co się dzieje w pokoju obok. On mnie złapał w pasie i przełożył sobie przez ramię. Zostanę zgwałcona przez żula? Cholera.
-Widzę, że ktoś tu jest niegrzeczny.- zaśmiał się i szedł w ciemny las. Jezu Chryste, on to zrobi. Łzy ciekły mi po twarzy. Moje urodziny… Czy ten dzień może być gorszy?
   Szliśmy przez około pół godziny. Znaleźliśmy się na jakiejś polanie.  W duchu modliłam się, żeby to był sen wywołany przez tego popaprańca. Wiedziałam, że to wszystko jawa. Że zaraz… miałam zostać wykorzystana. Pamiętam, jak poprosiłam Laurę, żeby napisała mi opowiadanie o tym, że zostałam zgwałcona. Owe nigdy nie powstało, ale mam teraz  seans na żywo. Ja gram główną rolę. Super…
   Mężczyzna zrzucił mnie na ziemię. Chciałam krzyczeć, ale po co? Zawsze mógł mnie oddać tamtemu świrowi z domku. Teraz może nie zginę. Powoli rozpiął rozporek. Zamknęłam oczy, zacisnęłam zęby. Jeszcze się nie zaczęło, a ja już błagam o koniec.
   Miałam ochotę zwymiotować. Czułam się jakby to trwało wieczność. Miałam ochotę umrzeć. Naprawdę. Menel gładził mnie po twarzy i ciele, a do moich nozdrzy docierał tylko jego smród. Trzęsłam się, płakałam… To było najgorsze, co mogło mnie spotkać.

   W końcu zostałam uwolniona. Pobiegłam na oślep do domu, nie myślałam nawet o tym, że psychol z domku może mnie znaleźć i zabić. Biegłam, nie zwracając uwagi na ból w łydce. Wyglądałam jak dziecko z buszu, ale to nie było moim największym problemem. Chciałam być w domu, zadzwonić na policję, żeby złapali tego frajera. Chciałam, żeby wszystko się skończyło. 
   Gdy dopadłam klamki domu czułam się okropnie. Chciało mi się wymiotować. Przetworzyłam wszystkie informacje, wszystko, co się wydarzyło. Wpadłam do mieszkania, mama spojrzała na mnie, jakbym uciekła z psychiatryka. Może tak właśnie było? Może tam jest właśnie moje miejsce?
   Mama zadzwoniła na policję. Szukali tego gnoja kilka dobrych miesięcy. Nie znaleźli niczego. Nie znaleźli domku w lesie. Nie znaleźli martwych ciał. Nie widzieli żadnego ‘najlepszego Przyjaciela’. Ja zaś go widzę codziennie. W moich snach.

***

Uwaga, uwaga, to już przedostatnia część!
Te 'gorsze' momenty i określenia zostały wywalone, bo w sumie... czytają to ludzie. :v (Nie, to nie jest jeszcze najgorsze. XD)
Już się zaczęło wolne, nie? No, a niektórzy trenują! ^^ To dziwne, że coś na co chodziłam z pewnego przymusu w tak krótkiej chwili może mi sprawiać przyjemność. Zaskoczenie bardzo. 
Co do opowiadania... Dostałam komentarz pod poprzednią częścią, że świetnie piszę. Tak mi się miło zrobiło... Dziękuję. :) 
Fajnie byłoby się wybić w literackiej branży i robić coś, co się lubi. Też często myślicie o przyszłości? O tym, co nastąpi? O swoich marzeniach? Ale jak to mówią, ciesz się chwilą. 

Miłego dnia! :))

niedziela, 13 kwietnia 2014

#25. Opowiadanie. część 6.



   Pod dwóch dniach zaczęłam wychodzić z domu na krótkie spacery. Ale dzisiaj miałam ochotę na coś dłuższego. Chodziłam sobie po pobliskich osiedlach, aż doszłam do lasu niedaleko. Było ciepło, słońce radośnie grzało, a ja miałam świetny humor. I nic do roboty.
   Chodziłam już piętnaście minut, weszłam już trochę w las, gdy usłyszałam za sobą kroki. Pewnie jakaś rodzina wybrała się na spacer. Odwróciłam się i zobaczyłam jednego mężczyznę. Znajomego. O nie… Przyspieszyłam, czułam, że on również. To był on. Facet sprzed klubu. Nagle znalazł się przede mną. Co!? Jak to się stało!?
-Witaj, kochana. Mam pozwolić, żebyś sama świętowała urodziny?- zapytał kuszącym głosem, a ja myślałam tylko o ucieczce. Faktycznie, mam dzisiaj urodziny. Dzisiaj stałam się ‘słodką siedemnastką’.
-Zostaw mnie w spokoju!- krzyknęłam i zaczęłam biec. Biegłam przez zarośla, byle mnie nie znalazł. Nie zwracałam uwagi na gałęzie, które raniły mi twarz, ani na robactwo, które wokół fruwało. Tylko pędziłam, ile sił w nogach. Przypomniało mi to jeden z moich snów.
   Zaczęłam odczuwać ból w łydce. Kurczę! Słońce zasłoniły chmury. Pierwsze krople deszczu zaczęły spadać na moją spoconą twarz. Obmywały ją z łez i kropli potu. Zobaczyłam światełko. Dom w środku lasu? Nieważne, chcę przeżyć spotkanie  tym frajerem. Dobiegłam do drzwi. Dobijałam się, krzyczałam. Zostawało to bez odpowiedzi.
-Proszę mnie wpuścić, halo!- krzyknęłam ostatni raz. Gdybym nie usłyszała zbawiennych kroków musiałabym biec dalej. A i tak już ledwo stałam na nogach. Kręciło mi się głowie.
   Usłyszałam skrzek zamka i myślałam, że padnę. Przede mną stał człowiek, przez którym uciekałam od dobrej pół godziny. Chciałam to kontynuować, lecz zanim zdążyłam zareagować, on chwycił mnie za włosy i pociągnął tak, że upadłam. Cholera, cholera, cholera. Próbowałam się wyrwać, ale na próżno.
-Ja Ci dam, szmato, uciekać.- syknął przez zęby, mój prześladowca i wtargał mnie do domu. Nadgarstki związał drutem, a usta zakleił taśmą. Uważałam to za zbyteczne. W końcu, kto miałby mnie usłyszeć w leśnej głuszy?
   Usadowił mnie na zimnej podłodze, która cała się lepiła od brudu. Dosłownie dwa metry ode mnie leżała na stole dziewczyna. Była piękna. Teraz jej twarz była umazana krwią, a oczy miała wydłubane. Czy to miało czekać zaraz mnie? Mój oprawca na chwilę zniknął. Wrócił z kolejną dziewczyną. Ciągnął ją po podłodze za włosy. Czułam jej ból, jej krzyk robił mi dziury w sercu, rozbijał na kawałki. Garść włosów została w rękach mężczyzny, a głowa dziewczyny spadła na podłogę. Ona, chyba jeszcze nieświadoma tego, co ją czeka, próbowała uciec. Zaczęła krwawić, a oprawca złapał ją za kolejny kosmyk włosów. Zabrał ją do pokoju obok, po czym wrócił do mnie.

-No, kochana… Nareszcie Cię tu mam. Jestem zawiedziony, że nie spodobały Ci się moje zabawy.- powiedział z udawanym smutkiem. Nie wiedziałam, co mam robić, czułam, że przegrałam w każdym, najmniejszym calu. Bałam się tego, co mnie czeka. Nie chcę umrzeć. Nie tak. –Myślisz, że Cię zabiję? Nie. Ciebie, kochana, wykorzystam. Na tysiąc różnych sposobów. Jak Ci się nie spodoba to wtedy pomyślę.- opowiedział mi. Nie chciałam tego słuchać. Wiedziałam, że tutaj właśnie zginę, że mnie wykorzysta i zabije, jak dziewczynę na stole. Nie było już dla mnie ratunku. Do oczu napłynęły mi łzy.  - Kochana, poczekaj na mnie. Obiecuję, że będziesz następna w kolejce. 

***

Zbliżamy się do końca tej chorej paranoi. :) 
Jak to skończę wrzucę Wam trochę tych życiowych notek.
Jakie macie plany na Święta? Ja to tylko treningi i jedzenie. ._.  A właśnie! Byłam w Gdyni i Gdańsku i mam dużo zdjątek z klasą. Łapcie i poznajcie część najlepszej klasy świata! ^^


Konrad, Pati, Gabi and Pieseł. ^^

Karl, Nika, Mikołaj, Ola, Kaśka, Kraulik, Michał XD, Olek,
Sopel, Karol, Makoś, Gabi, Pieseł, Pati. ^^

Trzymajcie się ciepło! <3



#24. Opowiadanie, część 5.


Byłam gdzieś… Nie wiem gdzie. Nikogo wokół mnie nie było, ale czułam czyjąś obecność. Zaczęłam biec. Wiedziałam, że śnię, ale nie byłam w stanie przejąć nad tym kontroli. Byłam jak w pułapce. I wiedziałam, że to przez niego. Przez mojego najlepszego Przyjaciela.
   Sen nie trwał długo i nie był jakoś wybitnie ciekawy. Miałam świadomość, że to przez niego. Tylko biegłam. Przez las, przez pole, przez miasto. Byłam wszędzie.
   Obudziłam się jeszcze bardziej zmęczona niż wcześniej. Na dworze było ciemno, w salonie było zapalone światło. Wszystko w normie. Sprawdziłam godzinę. Dziewiętnasta dwanaście. Okej, w normie. Odetchnęłam w ulgą i powoli wstałam. Nie miałam zawrotów głowy, co przyjęłam z wdzięcznością. Podeszłam do telefonu. Dwie wiadomości i jedno nieodebrane połączenie. Pierwszy sms był od Laury, która pytała jak się czuję. Zbyłam to, obiecując, że odpiszę później. Drugi był od nieznanego numeru. Oczywiście… ,,Cieszę się, że jeszcze nikomu nie powiedziałaś. Nie rób tego. Dobrze było Cię dziś zobaczyć, kochana. Widzimy się za dwa dni.’’ Cholera! O co chodzi temu człowiekowi? Postanowiłam odpisać. ,,Kim Ty jesteś? Przestań do mnie wypisywać!’’
   Wiadomość nie doczekała się odzewu, co przyjęłam zarówno z ulgą, jak i z rozgoryczeniem. Jak on w ogóle śmie? Odpisałam Laurze, że wszystko ze mną okej i wysłałam wiadomość do Roberta, że już się czuję lepiej. Zadzwonił do mnie, na co się uśmiechnęłam.
-Hej, kotek. Na pewno Ci już lepiej?- zapytał ostrożnie.
-Tak, zdecydowanie. Mogę Cię o coś zapytać?
-Jasne, zawsze.- odpowiedział krótko z napięciem w głosie. Coś wie, na pewno!
-Nie wiesz może, kto wysyła mi jakieś dziwne wiadomości i listy?- zapytałam, nie zdradzając szczegółów. Byłam strasznie ciekawa jego odpowiedzi.
-Co? Nie, pierwsze słyszę. Pewnie to jakiś Twój przyjaciel, czy coś.- zdębiałam. Wie coś. Tylko dlaczego? Nic mu nie zrobiłam. Chyba. Nie, na pewno.- Kochanie, muszę kończyć, wychodzę z Krystianem.

   Rozłączył się. No, świetnie. Wie coś, a ja nie wiem co. Ktoś mi grozi, a on jest w to zamieszany. Nie no, paranoja…

***

Jednym słowem- REAKTYWACJA.
Ostatnimi czasy mam strasznie dobrą passę, dlatego czemu by nie podjąć się ponownej próby pisania tutaj?
Paput w miarę oswojony, kupiłam buty, mam drugie miejsce w traithlonie kajakowym, trzecie w literackim.. Ten literacki mnie strasznie cieszy, pierwszy mój taki konkurs, pierwsze osiągnięcie, to budujące. :)

Teraz Was zostawiam, miłej niedzieli, mordki. ~