Mjuzik.

niedziela, 19 stycznia 2014

#19 Podążanie za marzeniami. Czy warto?

Cześć!
Taka długa przerwa w pisaniu, miałam małą blokadę i totalny brak czasu, dlatego odetchnęłam z ulgą, że już weekend, a 'jeszcze tydzień, potem jeszcze jeden tydzień i ferie.' :)
Tyle się wydarzyło przez te pięć dni.. Byłam w teatrze na Klubie Kawalerów, a następnego dnia było spotkanie z aktorem, panem Marcinem Zawodzińskim.



 Pan przemiły, dużo opowiedział nam o zawodzie aktora i coś dzięki temu zrozumiałam. Że chcę występować na scenie. Jest to trudne do zrealizowania, a nawet bardzo. Ale pewna mądra osoba powiedziała mi, że trzeba podążać za marzeniami, że pasja to podstawa, a potem idzie z górki. Musiałabym wyjechać na studia aktorskie, na które bardzo ciężko się dostać, a potem zdać egzamin, przy którym matura to pestka. Podobno się nadaję, podobno mam talent. Podobno, podobno. Zobaczymy, co przyniesie los i czy marzenia się spełnią.
Podczas wracania z dworu przypomniał mi się fragment rozmowy o marzeniach. Dlatego postanowiłam o tym napisać.
Czy warto podążać za marzeniami? U mnie to jest kwestia sporna. Nigdy nie walczyłam o to, czego naprawdę pragnęłam, bałam się. Czego się bałam? Tego, że nie będzie wychodzić, że wszystko, do czego walczyłam runie, a ja będę miała poczucie winy, że nie zrobiłam wszystkiego, co mogłam, by ten cel osiągnąć. Ale zrozumiałam, że czasem trzeba rzucić wszystko i dążyć do tego jednego celu.
Co, jak się nie uda? Najważniejsze to się nie załamywać. Pamiętaj, że zawsze masz wokół siebie ludzi, którzy Cię wspierają, którzy zawsze Ci pomogą. Jak jest możliwość, że jeszcze możesz to 'coś' zdobyć to dąż do tego jeszcze bardziej niż poprzednio. A jak nie ma... Odetchnij spokojnie i działaj dalej. Na pewno masz mnóstwo innych marzeń, które tylko czekają na spełnienie!
Moje marzenie się nie spełniło. Ani jedno, ani drugie. Co dalej? WALCZ, WALCZ, WALCZ! Co z tego, że się nie udało? W końcu się uda, tylko musisz w to uwierzyć. Grunt to nastawienie i pozytywne myślenie od tego zależy połowa sukcesu. Reszta to Twoja praca. Dasz radę. Ty nie dasz rady!? Pamiętaj, że TY kreujesz swoje życie, że to TY masz na nie największy wpływ. Dlatego nie mów mi, że nie dasz rady, że jesteś beznadziejny, bo NIE JESTEŚ. Musisz to sobie tykko wbić do swojej głupiej główki. :) Czym jest moc pozytywnego myślenia? Tak naprawdę to wszystko siedzi w głowie. To jak postrzegamy niektóre rzeczy i to jakie jest nasze nastawienie. Słyszeliście o efekcie placebo? W szpitalach dają ludziom leki, które teoretycznie nic nie dają, a praktycznie... poprawia im się i czasami całkiem zdrowieją. Tak ulegają wpływom, że zaczynają wierzyć w magię leku, którego wcale nie ma. Gdy rozmawiałam z kolegą i opowiadałam mu o pewnej sytuacji, mówił mi, że coś jest, że jestem taka i taka, a ja, że może mieć rację, a on, że nie mam ulec efektowi placebo, bo to mnie może zniszczyć. Zainteresowało mnie to i postanowiłam trochę Wam o tym opowiedzieć. No, i to robię. :) Zasadniczo chodzi o to, że jak ktoś Wam coś wmawia przez jakiś czas to automatycznie będziecie w to wierzyć. I to może Wam albo pomóc, albo wykończyć. Jak pomóc, jak wykończyć? Chodzi mi o to, że możecie w to uwierzyć i zwiększy to Waszą pewność siebie i usilnie będziecie dążyć, żeby coś osiągnąć, albo uwierzyć. A wykończyć... Uwierzycie, a to się nie sprawdzi. To zaboli, prawda? Dlatego najlepiej być po środku. Trochę wierzyć, ale mieć jakiś dystans do siebie. Polecam, ja to teraz stosuję i czuję się lepiej. :) Ale pamiętajcie, grunt to MYŚLENIE!

 ~

Wczoraj byłam z Pauliną na zdjęciach, taki ze mnie fotograf, że woah. A z niej świetna modelka, no cóż. Możecie się zapoznać z kilkoma pracami niżej. :)





 Zakładam, że widzicie nowy design bloga? Fajny, nie? :) Dzięki, Alu. :3 A jak klikniecie na moją twarz po prawej to wejdziecie w notkę, w której opisuję siebie. Takie szaleństwo. ^^
 Dzisiaj razem z Laurą pichciłyśmy ciastka, ciasteczka. W sumie.. wyszły całkiem ciekawe, ale mogły wyjść lepsze. Jak zwykle, dużo śmiechu, ale najlepszą misją było szukanie foremek. :)


A już jutro zaczynamy szkolne szaleństwo... Trzymajcie się! :)

sobota, 11 stycznia 2014

#18 Przeznaczenie. Czy istnieje?

 Cześć. :) Jak ja się cieszę z tej soboty. <3 Szkoda, że dobiega końca, a ja nic nie zrobiłam pożytecznego. Agent przymierza się do spania, a ja postanowiłam coś dla Was naskrobać. Zanurzmy się trochę w psychologię i te sprawy. :)

Czym jest przeznaczenie? Coś to jest przepowiedziane, co ma się spełnić. Jest to taka jakby myśl, według której losy człowieka jest przewidziane z góry i wszystko się dzieje po coś. To tak jakbyśmy byli marionetkami w teatrzyku- nie możemy nic zrobić, bo to, co się ma stać to się stanie i nie możemy na to za nic wpłynąć.


Wydaje mi się to trochę niedorzeczne. Robimy wszystko, żeby było po naszej myśli, a i tak wszystko ma się zawalić? Albo nie robimy nic, a nagle jesteśmy pod szczęśliwą gwiazdą, wygrywamy w TotoLotka i te sprawy. Niektórzy mają szczęście. Mi mówią, że to tylko kwestia czasu, jak mnie spotka coś dobrego, ale ja przestaję w to wierzyć. Co jeśli będę taką 'czarną owcą' i całe życie przetrwam w samotności, bólu i porażce? Co jeśli będę znała kogoś takiego? Co mu powiem?

Czy przeznaczenie istnieje? Osobiście wolałabym, żeby nie istniało. Wiedza, że jest siła, która steruje moim życiem, wprawia mnie w dyskomfort i pewnego rodzaju strach. Bo co jeśli rzeczywiście życie planuje na mnie coś złego? I nie mogłabym na to wpłynąć. Ale przecież to trochę nieirracjonalne, że wszystko jest założone z góry., że my tylko jesteśmy pionkami w grze, zwanej 'Życie'. A co Wy o tym myślicie? Przejrzałam trochę stron na ten temat i opinie są przeróżne. 'Istnieje, nie istnieje, zadzwoń do wróżki, przeznaczenie w miłości... ' Według mnie prawdziwe przeznaczenie nie istnieje. Tylko MY SAMI stoimy za sterami własnego losu i powinniśmy o tym pamiętać na każdym kroku.

Przeznaczenie w miłości? Nie, nie, nie... Jak mi często powtarzają- czas na miłość przyjdzie sama, ale można jej to ułatwić i trochę jej poszukać. Tak tyci. Ostatnio powiedziałam paru zaufanym osobom, że podoba mi się pewna osoba. (wow, wow) Oni na to, że to może być przeznaczenie, że mam podbijać, bo może kolesiowi też się podobam i jak się postaram to może, może pomogę owemu fatum. Owszem, chciałabym, ale trochę trudno, gdy się codziennie widzi tą osobę. (pewnie pomyślicie- widzicie się codziennie, to świetna okazja! Nie, nie jest świetna. Nie chcę wyjść na dziwaka. :v) Czyli będę czekać, będę dawać malutkie znaki, będę się starać być jak najlepsza. :) I Wy też tak róbcie. Nie siedźcie z dupą, patrząc się w podłogę, mimo wszystko, to nie pomoże. :) (sprawdzałam ;-;)


Co by było, gdyby przeznaczenie istniało? Nic, bo nie istnieje. A tak serio... To nie wiem, czy byłabym zadowolona. Jak już mówiłam- ta świadomość, że moje życie jest już ułożone, by mnie dobijała i pewnie bałabym się ruszyć z domu.

Chciałabyś poznać swoją przyszłość? Z jednej strony tak. Bo kto by nie chciał zobaczyć siebie w dalekiej przyszłości? Ciekawi mnie, co będę robić, czy wreszcie zaznam szczęścia, czy znajdę fajną pracę, czy będą mnie otaczać ważni dla mnie ludzie. Ale z drugiej nie chciałabym. Bo co jakbym zobaczyła coś, czego bym nie chciała nigdy zobaczyć? Wszystkim mówię, że będzie będę brzydką starą panną z kotami, ale naprawdę nie chcę, żeby tak było. Gdybym zobaczyła coś takiego zamknęłabym się w pokoju i nie ruszała z żalu z domu. Zamknęłabym się na ludzi, przyjaciół, świat. I byłabym tą 'wyśnioną' starą panną..

Co trzeba zrobić, by być szczęśliwym? Na pewno nie łudzić się, że życie wszystko zrobi za nas. :) Trzeba się do tego przyłożyć i walczyć, żeby było dobrze, żeby zaznać tego szczęścia. Ważne jest, żeby robić to, co się kocha i żeby nie robić niczego, do czego jest się zmuszanym, bo to, co nie będzie sprawiało nam przyjemności, nie będzie miało żadnych widocznych pozytywnych skutków. Cieszcie się każdym dniem, nie umartwiajcie się, bo nie warto. 

'-Wierzysz w przeznaczenie?
-Wierzę. Mam na co zrzucić moje wszystkie niepowodzenia.' 


'Kryjemy się za maskami. Wszyscy. Może czas je zdjąć i stać się ludźmi?'

~~

Ja powoli zmykam, mam nadzieję, że post Wam się w miarę spodobał. :)

Serdecznie pozdrawiam stałych czytelników, jesteście wielcy! :3

piątek, 10 stycznia 2014

#17 Patrz w oczy- odkryj duszę.

Jak ja nie lubię szkoły.. Dobrze, że już piątek. Na przyszły tydzień mamy tyle do zrobienia, że masakra. Jutro się muszę uczyć historii na środę, a we wtorek matma.. No, po prostu NIE.
Z jednej strony nie lubię nauki w liceum, ale z drugiej.. kocham tych ludzi. Napawają mnie taką świetną energią, zaczynając od jazdy autobusem (Tyśka :3), a kończąc na miłym wracaniu. To w liceum zaczęłam się zmieniać, zaczęłam walczyć z lękami. Ale nadal się nie uczę. xd
Rozmawiając, pisząc z Mati, naszedł mnie pomysł na nową notkę. Chodzi o pewien całkiem żałosny lęk. Patrzenie w oczy. Też czasami się boicie? Obawiacie się czegoś?
Ze mną jest tak, że jestem strasznie nieśmiała. Gdybym patrzyła komuś w oczy to tak, jakbym mówiła: 'O, patrz jaka jestem harda!' Ogólnie zawsze było to dla mnie jakieś wyzywające, ukazujące śmiałość. A ja zawsze byłam skromniutka, cichutka, nie potrafiłam udawać kogoś innego.
Ale tutaj, w liceum, znalazłam ludzi, którzy na każdym kroku popychają mnie w lepszą stronę, ich się nie boję, im ufam. Jakieś to dziwne, że darzę ludzi sympatią, zaufaniem, a znam ich dopiero od września.
Co do patrzenia w oczy. Zaczęłam moją 'naukę' gdzieś w październiku, gdzie na początku było naprawdę ciężko. Za każdym razem, gdy napotkałam czyiś wzrok to od razu go odwracałam i patrzyłam w podłogę. Po jakimś czasie strach i obawa zaczynały ustawać, a ja, gdy utrzymałam kontakt chociaż przez kilka sekund cieszyłam się jak dziecko, a moja podświadomość krzyczała: 'Utrzymujesz kontakt wzrokowy, yeah!' To było trochę durne, serio. Czułam się jak chora.
Minęło kilka miesięcy walki z lękiem i muszę przyznać, że jest całkiem dobrze. Bo patrząc ludziom w oczy, możemy zajrzeć w głąb ich duszy. Możemy odczytać ich zamiary, dojrzeć, czy są radośni, czy wręcz przeciwnie. Największe obawy widzimy właśnie tam. W oczach.
Przez ten czas uświadomiłam sobie, że oczy są naprawdę przepiękne, że mogłabym się w nie wpatrywać i wpatrywać. Są magiczne.
Co zrobić, jak nie możesz utrzymać kontaktu wzrokowego? Nie utrzymuj go, efekty nie przyjdą hop siup. Ale rozmawiając, staraj się nie patrzeć w podłogę, bo to jest nieuprzejme dla rozmówcy. Staraj się wytrzymywać jak najdłużej ,a najważniejsze- nie bój się! Druga osoba nic Ci nie zrobi, tylko może sobie wyrobić lepsze zdanie o Tobie. Staraj się wyszukać tą głębię i nie myśl o strachu. :) Ale, ale nic na siłę!


Jak się czujesz ze świadomością, że strach mija? Wszystko przemija, ale strach? To jedno z moich większych osiągnięć w ostatnim czasie! Czuję się o niebo lepiej, tak jakby walka ze strachem pokonała też barierę nieśmiałości i niepewności. Co prawda, nie do końca, wszystkiego oczka zrobić nie mogą. :) Reszta to już moja ciężka praca.  Ale i w klasie czuję się lepiej i ogólnie. A może to przez moje dobre licealne koleżanki, które zawsze znajdą u mnie jakąś zaletę? :)


W czyje oczy chciałabyś spojrzeć w tej chwili? Chciałabym spojrzeć w oczy kogoś, kogo nie znam zbyt długo, ale bardzo go lubię. Z kim chciałabym przeżyć jeszcze wiele, wiele lat. :) A kto to?




Jakaś mądra myśl na dzisiejszy temat? Zawsze. Zacytuję: 'Ale wiesz ja wiem że przez te lata dużo straciłam, bo z ludzkich oczu można wiele wyczytać.'~ Mati- moja dzisiejsza inspiracja! ^^

Zgadzacie się z tym, że tyle można w ludzkich oczach zobaczyć? Złość, smutek, radość, miłość, kłamstwo?

Póki co, uciekam oglądać bajkiiii. Miłego wieczoru. ^^

poniedziałek, 6 stycznia 2014

#16 Samobójstwo. Ucieczka od samotności, czy tchórzostwo?

Wczoraj zrobiłam sobie dzień wolnego od bloga, bo nie wiedziałam o czym ciekawym mogę pisać. Miałam w głowie kompletną blokadę, a pomysł wpadł mi podczas spaceru o 21.
Samobójstwo. Ucieczka od samotności, czy tchórzostwo?
Jakiś czas temu ktoś opowiadał mi o chłopaku, który popełnił samobójstwo, zostawiając list pożegnalny, w którym napisał, że czuł się strasznie samotny. Znajomi, sąsiedzi nic nie podejrzewali, mówili, że był najnormalniejszym, sympatycznym chłopakiem. A on.. nie chciał już być samotny.
Czytam właśnie podobne problemy. Samobójstwo, listy, ucieczka.



 'On się nie zabił. Ja go zabiłam. Zabrałam mu całą nadzieję. Zabrałam mu wszystko..'
'która odebrała sobie życie na grobie chłopaka Mateusza'
' Napisała dosłownie dwa zdania: że bardzo kocha Mateusza, że muszą być razem na zawsze.'
' Nie lubię się żegnać w szczególności
Lepiej odejść byłoby bez słowa
 Jednak nie obejdziemy tych powinności
 Tego wymaga kultura zdrowa
 Pragniesz wyjaśnienia czemu odchodzę
Wybacz że przeze mnie żyjesz w trwodze
Chciałbym tego na prawdę uniknąć
 I z Twej pamięci na zawsze zniknąć
 Proszę Cię żyj dalej po swojemu
 Niepotrzebny smutek sercu memu
Wspomnij jedynie te chwile radości
 Nie unoś się w nienawistnej złości'
 'Nie mogę patrzeć, jak umierasz...'
 ' Dzieci zostawiły pożegnalny list.'
' 13-letni Bartek O. powiesił się, bo proboszcz oskarżył go o kradzież pieniędzy.'
' Zostawił pożegnalny list, w którym wyjaśnił, że nie mógł znieść widoku swojego znajomego i dlatego też pozbawił się życia.'
' Zrobiłem to, bo ciągle na mnie krzyczeliście. Pani pedagog ciągle na mnie krzyczała. Pani dyrektor to mnie nienawidziła. Chyba jak wszyscy. Zdałem sobie sprawę, że nie warto żyć...'
'Zamarł. U stropu wisiała jego córka.'
'Patrycja próbowała wyskoczyć z balkonu, ale wszyscy uznali to za głupi żart.'



 Jak widać powodu, sposoby i wiek samobójców jest przeróżny. Ja czytając te wszystkie teksty, buszując w internecie, szukając czegoś na temat, płakałam. Z każdą nowootwartą stroną bardziej i bardziej. to straszne, że ludzie rzucają wszystko, opuszczają przyjaciół, rodzinę, bo uciekają... Z jednej strony się ie dziwię, ale z drugiej... Co taki człowiek ma zrobić? On nie myśli o pomocy, on chcę tylko uciec, chce znaleźć ujście całej złej energii, chce odpocząć od wszystkiego, co go spotkało.
Co bym zrobiła, gdybym się dowiedziała o nagłym samobójstwie kogoś znajomego? Nie mogłabym w to uwierzyć. znam to uczucie, gdy ktoś umrze, ale samobójstwo? To przecież niewyobrażalne. Długo nie mogłabym się pozbierać. Mam przyjaciółkę, której tata się powiesił kilkaset metrów od ich domu. Przed tym czynem powiedział, że jest jego małą dziewczynką i że jej nie zostawi.. Za każdym razem ,gdy o tym słyszę, chcę mi się płakać. Jak można zostawić swoją rodzinę? Co było tego powodem?
Czy byłabym w stanie popełnić samobójstwo? Nie. Cokolwiek by się działo nie zrobiłabym tego. Zbyt się boję. Nie boję się ucieczki, boję się zostawić wszystkich kochających mnie ludzi i moich pasji. Mam jeszcze tyle rzeczy do zrobienia, tyle do zobaczenia... I bałabym się bólu. A jak udałoby mi się przeżyć? Próbowałabym dalej, czy chodziłabym na sesje z psychologiem? A może zamknęliby mnie w psychiatryku razem z podobnymi do mnie? Tyle pytań, odpowiedzi nieznane, a ja.. nie chcę ich sprawdzać.
Ucieczka, czy tchórzostwo? Nie wiem. Są plusy i minusy po każdej ze stron. Z jednej strony nie użeramy się z gnębiącym nas światem, a z drugiej  ,,nie wolno przestawać walczyć z problemami i za każdym razem szukać sił do podjęcia walki o lepsze jutro.'' Myślę o tym od wczoraj. 
Rozumiem samobójców,  ale tylko czasami. 
-Mają dość, wewnętrznie krzyczą, wołają o pomoc, a nikt nie chce im pomóc. 
-Ale powinni zacząć wierzyć.
- Za dużo razy przegrywali.  
-Póki walczą, są zwycięzcami.
Czy chciałam to kiedyś zrobić? Może tak, może nie. Nie wiem, czy można to tak nazwać. Ale nawet jakby.. siedząc na parapecie i myśląc o bólu przy upadku, można sobie uświadomić ile życie dla nas znaczy, ile chcemy zrobić, ile ludzi poznać, z iloma przyjaciółmi spędzić czas. Pragnienie zakochania, miłości, przyjaźni są silniejsze od ucieczki. Nie chciałabym odejść bez zaznania któregokolwiek z tych uczuć, bo są dla mnie zbyt ważne. Wiem to. 

Samobójcy, milczycie, chowacie ból.
Nie bójcie się- krzyczcie. 
Nie traćcie życia. 
Nie warto.


Zamarł. U stropu wisiała jego córka.
Zrobiłem to, bo ciągle na mnie krzyczeliście (...) Pani pedagog ciągle na mnie krzyczała. Pani dyrektor to mnie nienawidziła. Chyba jak wszyscy. Zdałem sobie sprawę, że nie warto żyć
Zrobiłem to, bo ciągle na mnie krzyczeliście (...) Pani pedagog ciągle na mnie krzyczała. Pani dyrektor to mnie nienawidziła. Chyba jak wszyscy. Zdałem sobie sprawę, że nie warto żyć
Zrobiłem to, bo ciągle na mnie krzyczeliście (...) Pani pedagog ciągle na mnie krzyczała. Pani dyrektor to mnie nienawidziła. Chyba jak wszyscy. Zdałem sobie sprawę, że nie warto żyć
Zrobiłem to, bo ciągle na mnie krzyczeliście (...) Pani pedagog ciągle na mnie krzyczała. Pani dyrektor to mnie nienawidziła. Chyba jak wszyscy. Zdałem sobie sprawę, że nie warto żyć
Zrobiłem to, bo ciągle na mnie krzyczeliście (...) Pani pedagog ciągle na mnie krzyczała. Pani dyrektor to mnie nienawidziła. Chyba jak wszyscy. Zdałem sobie sprawę, że nie warto żyć'

sobota, 4 stycznia 2014

#15 S jak Sopol. ._.

Od kilku dni chodzę jak martwa, nie mam czasu, żeby spać, mało jem. Muszę sobie przestawić zegar biologiczny, bo mam nastawionego go, że powinnam funkcjonować w nocy. Dlatego jak zombie siedziałam przed kompem do drugiej w nocy..
Temat dzisiejszej notki jest 'inny', gdyż jest o pewnej nieznanej nikomu osobie. A jest to niski Chińczyk, który wcale nim nie jest- Sopol!


Obiecałam mu, że napiszę o nim notkę na 1000 wejść, a że nadeszło to wyjątkowo szybko to nie znalazłam czasu, żeby trochę nad nią popracować.
Kontynuując...Sopola żem poznała na spotkaniu przedrozpoczęciowym, ale nieszczególnie miałam możliwość, żeby zwrócić na niego jakąkolwiek uwagę, gdyż ja siedziałam ze swoimi, on ze swoimi, ale okej.
Potem szkoła. Przez pewien czas nie wiedziałam, kto to jest, ale w sumie jakoś zaczęliśmy ze sobą gadać jak wywieszaliśmy karteczki o święcie ulicy, czyli jakoś w połowie października. Właśnie wtedy zaczęła się u mnie przejawiać mania na Pieseła, gdy tylko szłam i mówiłam: 'wow, wow, czo, takie urocze. wow, Pieseł wszędzie.' Owy człowiek się wtedy dołączył do tej inteligentnej konwersacji i tak raz po raz rozmawialiśmy po Piesełowemu.
A teraz? Hehehe.. Te rozkminy, że pewne osoby z naszej klasy są nawiedzone, widzą zmarłych ludzi  i dlatego gadają do siebie... Gubienie Najeczków w domu, W DOMU...
A jaki jest Sopol? Sopol jest psychopatą, z którym będę poprawiać matmę, a oprócz tego jest dziebanym wandalem, który się czai na ciastka ode mnie i myśli, że jest takim fejmem. :CC I zbiera butki. I mam nagrać o nim film. XD


 Sopol oprócz tego, że jest wandalem, psychopatą i kłamcą robi też graffiti. :3


Pomijając jego wszystkie złe cechy jest naprawdę miłym kolegą, który ma takie fajne farby, które są w postaci pisaka. T^T

Wiem, że post był bezsensu, ale cóż, obiecany. :)
Miłego wieczoru, Czytelnicy drodzy! <3




piątek, 3 stycznia 2014

#14 Nieśmiałość. Ale ja się boję!

Cześć i czołem. :)
Każdy z nas zmaga się z różnymi cechami, przez które mamy siebie dosyć. (tak na marginesie, bądźmy cierpliwi do swojej osoby, bo zmiany wymagają długiego czasu pracy) Moją taką cechą jest nieśmiałość, z której wynika szereg innych cech, którymi nie jestem zachwycona. Są to między innymi małomówność, brak pewności siebie i aspołeczność. Jestem zamkniętym w sobie dzieciakiem? Nie, jestem ciuchutkim szaraczkiem, który nic nie osiągnie.
Zastanawiacie się, (pewnie nie) jak sobie daję radę w nowej szkole, gdzie wszystko i wszyscy są mi nieznani? Już w podstawówce miałam problemy z kontaktami z dziećmi. Lubiłam spędzać czas samotnie, dużo się uczyłam. Z dziećmi średnio umiałam się dogadać. Ale nadeszła taka pora, całkiem nagle i niespodziewanie, że zaczęłam się przełamywać. I było okej. Zaczęto mnie lubić, bawić, rozmawiać. Czułam się częścią społeczności.
Potem przygoda z kajakarstwem. Znalezienie pasji jest świetną metodą na poznanie ciekawych ludzi i otworzenie się. Co prawda, nadal byłam tą szarą, grzeczniutką cichą wodą, ale uczyłam się, jak to zwalczać.
Kolejny etap przez który musiałam przejść- gimnazjum. Nie było to straszne, przecież znałam już większość klasy ze względu na sportowy profil. Tam wiele osób zauważyło moją zmianę ze starej Laury na ciekawą osobę, godną poznania, która małymi krokami walczyła ze swoją okropną przypadłością.
Liceum... Jaki to był tajemny świat, jak ja się obawiałam tej szkoły, klasy.. Już wcześniej szukałam osób, z którymi będę w klasie, żeby nie czuć się zupełnie obco. Powstała grupa klasy D i tam umówiliśmy się na przedrozpoczęciowe spotkanie. Szczerze, umierałam ze strachu, że pokażę się z jak najgorszej strony, chciałam udawać kogoś lepszego, ale nie wyszło. Przyszłam odpowiednio wcześniej, czekałam na umówionym miejscu i tak spotkałam Patrycję, Marty, Klaudię, Laurę i Karolinę. Z czasem ludzie zaczęli do nas dołączać, a ja czułam niepokój, bo przecież nikogo nie znałam. Starałam się kontaktować i trafiłam na najbardziej zwariowaną grupę. I nie żałuję. Osoby, które akceptują moją nieśmiałość, na które mogę liczyć, a znamy się cztery miesiące. 'Myślę, że to będzie początek dobrej przyjaźni. Czuję się, jakbym znała Cię całe życie.' Ich stosunek do mnie naprawdę napawa mnie pewnością siebie i wiarą, że mimo tego, że nie muszę być ciekawą osobą, to zawsze będzie przy mnie ktoś do kogo mogę otworzyć usta.
Oczywiście cenię wszystkich z tej szalonej klasy idiotów. :) Niektórzy lubią mnie bardziej, drudzy mniej, ale z wszystkimi staram się dogadać, nawet jeśli wszystko we mnie krzyczy: 'Buu, ludzie są tacy straszni!'
Moja metoda na radzenie sobie ze strachem? (postanowienie 2014)  Walczyć, przeciwstawić się swojemu umysłowi, zapomnieć o nieśmiałości. (co zaczyna mi wychodzić!) Największą nagrodą jest dla mnie śmiech otoczenia z moich gadanek i chęć utrzymywania rozmowy. Gdy tylko słyszę: 'Pieseł; Kloniku cudowny!' to wspominam sobie początek roku, gdy byłam jedną zagadką, gdy kurczliwie trzymałam się trzech osób i bałam się cokolwiek powiedzieć, bo obawiałam się poniżenia ze strony innych. Ale nawet gdy powiedziałam coś na poziomie ziemniaka to spotkałam się jedynie ze śmiechem. I śmiałam się również.
Jesteś cholernie nieśmiałym człowiekiem? Nie myśl o tym!
Od rozpoczęcia 2014 roku widzę masę zmian w sobie. Zaczynam dążyć do czego, co chcę osiągnąć od lat. Chcę utrzymywać wzrokowy kontakt. Co prawda, przy każdym udanym spojrzeniu czuję się trochę nieswojo, a moja podświadomość wręcz krzyczy: 'Tak, kurde, udało Ci się!' to wiem, że to dla mnie ogromny sukces, a w każdych oczach kryje się tajemnica. I że teraz będzie tylko lepiej.
Pamiętajcie, wierzcie w postawione sobie cele, a każdy sukces nagradzajcie i chwalcie, bo jesteście niesamowici. Każdy z Was z osobna, na różne sposoby. Więc nie poddawajcie się, bo stawka jest wysoka- liczy się WASZE szczęście.
Powodzenia. :)