Mjuzik.

sobota, 28 grudnia 2013

#10 Depresja, niemoc i Agent.

Cześć. :)
Kolejne nudny dzień. Miałam problemy z zaśnięciem, co rano skutkowało wyjątkowym niewyspaniem. Teraz jestem po prostu nieprzytomna.
A rano trening. Bieganko. Wyleczyły mi się nogi, to od razu ciężko mi ruszyć tyłek, żeby się trochę spiąć i pobiec szybciej. Boję się w sumie, że kontuzja mi się nawróci. Rany, to mnie przeraża. :)
Potem krótka podróż do sklepu. I ten, mam młodzieńczą depresję. Po prostu.. Cała życiowa energia ze mnie uchodzi i uświadamiam się w tym, że to, co robię czasem nie ma najmniejszego sensu. Pewna osoba powie, że to przez nią, że nie mam zaprzeczać. Doda, że nie da się ze mną rozmawiać. Jak mogę rozmawiać normalnie z osobą, która wyrządziła mi więcej krzywd niż inne? Dzięki, najlepiej uciec. 

Mogę mieć chorobę afektywną sezonową. Dzięki, Wikipedio! Okej, okej, nie popadajmy w paranoję. Jestem zdrowym, ale głupim człowiekiem, który obejrzałby kreskówki. O, tak, zdecydowanie.
Ogólnie, ciekawe jak to jest mieć taką prawdziwą depresję. W sensie, nie, nie chciałabym na to cierpieć, w żadnym razie, ale po prostu mnie to zastanawia, jak widzą świat tacy ludzie.
Zastanawialiście się kiedyś jak wygląda świat oczami innych? Często myślałam, jak to jest widzieć samą siebie. Jak postrzegają mnie ludzie, tak serio, co o mnie myślą. dręczy mnie to kilka lat, ale ciężko ze szczerością, bo wątpię, abym była taka jak powiadają inni. Okej, może jest w tym ziarenko prawdy, ale co oni nagadają, hehe. Czy wszyscy kłamią, żeby takiemu niedowartościowanemu dzieciakowi było lepiej, lżej?
Ale cóż, życie toczy się dalej, a ja nie mogę cały ten czas stracić na umartwianiu się, nie jestem jakimś emosem, czy coś. >...< Kakao pomoże, kakao zrozumie. ALE NIE MA KAKAA. ŚWIAT MNIE NIENAWIDZI. ;-;

Wyobrażacie sobie łzy na tej dzikiej krzywej twarzy? Takie w sumie trudne, nie? A jednak. Ostatnio, jak dowiedziałam się, że jeden punkt zabraknął mi do zaliczenia semestru z matematyki (popraweczka po feriach) to cóż, płakałam. Nie tyle, co zrobiłam jakąś wielką histerię, ale po prostu, no:
'-Mam coś w oku..
-Tak, łzy!'
Z takim czymś się walczyć akurat nie dało. Zasadniczo rzadko staram się płakać. Matko, nie wiem, czemu piszę tu o moim płakaniu, no ludzie. XD

Przechodząc do reszty spraw... (szybka zmiana tematu, wow) Los Agentos dzisiaj znowu szalał po pokoju, ale nie rozbił sobie dziobka jak ostatnio. Widać, że nabrał wprawy i teraz siedzi na półce na pluszakach i chyba od dwóch godzin nie schodzi, gamoń jeden. Jak tak dalej będzie spędzał czas poza klatką to mu zamontuje jakieś żerdzie, czy coś, żeby miał na czym usiąść spokojnie w pokoju.

Postawiłam mu proso, niech się chłopak cieszy. Ogólnie wiecie jak on lubi tego piecha, na którym siedzi? Czasem go podgryza, a za pierwszym razem to dzięki niemu wniosłam Agenta do klatki.
 To chyba jakiś piesełowy fetysz. Miło, że udzielił mu się nastrój mamci. :)
Wiecie, że na początku chciałam go nazwać Hachi? Po japońsku to osiem, szczęście, zesłany z nieba. Rozkminy, że będzie dawał mi szczęście i że jest stworzony specjalnie dla mnie.. Ale kto by to zapamiętał? Ludzie w mojej rodzinie nie są podatni na inne kultury, zwłaszcza takie japońskie. :)

Może później jeszcze coś dodam, może nie.. Jak znajdę temat na jakiś interesujący, pozotywny wpis to go dodam.
Trzymajcie się chłodno, bo na dworze aż siedem stopni! Ach, ta polska zima. </3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz